niedziela, 17 czerwca 2012

Uruchomiona bestia, czyli dlaczego za granicą ciągle mówią o “polskich obozach zagłady”.



Irytująca pomyłka Obamy prawdopodobnie nie będzie miała konsekwencji politycznych. Polonia amerykańska i tak pewnie nie poprze Baraka w staraniach o reelekcję.  I bezmyślność prezydenta nie będzie miała większego znaczenia. Ważniejsze jest co innego. Mianowicie to jak mało skuteczni jesteśmy na arenie międzynarodowej w rozgrywkach dyplomatycznych. Jak mała jest siła rażenia polskiego MSW. Właściwie to sformułowanie “siła rażenia” jest tu niewłaściwe.  Trafniejsze byłoby określenie - nieśmiałe podniesienie wasalskiej głowy ku  pańskiemu obliczu i delikatne wytknięcie głowie mocarstwa błędu merytorycznego.
A wszystkiemu winien pośpiech i łatwy dostęp do informacji. Pomyślmy; określenie “polskie obozy zagłady”, czy też “polskie obozy koncentracyjne” pojawia się co i jakiś czas w prasie brytyjskiej, amerykańskiej i innej, światowej. Po czym następuje oburzenie polskiej opinii publicznej oraz ostra reakcja dyplomatyczna. Pismo MSW do tej czy innej wpływowej redakcji, lub też oświadczenie tego czy innego polityka. Następuje sprostowanie albo i nie. Tylko co z tego. Teksty z błędem zostały opublikowane, przeczytane a nawet często przyswojone przez czytelnika i skomentowane. Na sprostowanie mało kto zwraca uwagę. Ale to nie koniec. Co się dzieje dalej? Za jakiś czas, z okazji rocznicy albo tak jak w tym wypadku upamiętnienia czyjegoś męstwa w tamtych okrutnych czasach, znowu jakiś pismak lub inny dostarczyciel tekstu staje przed zadaniem zgromadzenia materiału na dany temat. I co robi?
A. Idzie do biblioteki
B. Studiuje podręcznik historii
C. Sięga do własnego magazynu pamięci zgromadzonego podczas lat edukacji

Nie. Żadna z powyższych odpowiedzi nie jest prawidłowa. Dziennikarz, redaktor, komentator czy też współpracownik prezydenta USA wciska klawisz komputera i wygooglowuje informacje na zadany temat. I są to najczęściej teksty artykułów prestiżowych, opiniotwórczych gazet, których twórcy teoretycznie (bo w praktyce to już nie) powinni zawierać w swych tekstach rzetelnie sprawdzone informacje. Zwłaszcza jeśli chodzi o treści historyczne, bo materiałów w tym przypadku nie brakuje. Ale właśnie w owych szpaltach umieszczone zostały nieprawdziwe informacje, a do których sprostowań już prawdopodobnie nie ma dostępu. Po czym następuje bezrefleksyjne powielanie błędu. I w ten oto sposób, za sprawą ignorancji piszących, fałszywe wyrażenie “polskie obozy zagłady” może niestety stać się trwałym związkiem frazeologicznym, którego trudność w wyrugowaniu można by porównać do syzyfowych prac czy marzenia ściętej głowy.
Prezydent wyraził ubolewanie. A wszyscy czekają na sorry. Ale czy zwykłe sorry wystarczy? Raczej apologize
I jeszcze jedno Mr President. Sam pisz pan sobie tekst.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz