poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Dziwni.

Powrót Matiego.

Mati zaszedł któregoś dnia, zupełnie znienacka do firmowej kantyny, wprawiając nas w zakłopotanie. Sam zresztą nie był zbyt pewny siebie, jakby wyczuwając napięcie wokół swojej osoby. Z dziewczęcą urodą, rozjaśnianą blond grzywką i zestawem gejowskich ruchów nie był zwykłym sobie chłopakiem zapieprzającym w angielskiej fabryce. Miał z zwyczaju pojawiać się co jakiś czas ( przeważnie w wakacje) i znikać w dogodnym dla siebie okresie. Teraz wszedł, przywitał się i  tym , których to interesowało wyjawił powód swej wizyty. Przed niespełna rokiem wrócił do kraju robić studia doktoranckie. Jakby mało było kosmosu dla facetów w firmie. Nie żeby ludzie (Polacy i inni wschodni Europejczycy) nie mogli się pochwalić dyplomem ukończenia wyższej uczelni. Do tego miejscowi byli już przyzwyczajeni. Z Polski po prostu masowo się wyjeżdża po studiach do pracy na Wyspy.??!!! Ale androgyniczny Mati nie dość, że zostawił firmę i kontrakt, za który niejeden by cię zniszczył, to nagle pojawia się w drzwiach kantyny z tym swoim nowym, wcale nie bardziej męskim wizerunkiem i oświadcza, że przyjechał na kilka miesięcy dorobić trochę. A wszyscy gapią się na jego jeszcze bardziej blond włosy i kontrastujący czarno zarost. Ci, którzy nigdy wcześnie go nie spotkali odwracają wzrok ze słabo skrywaną niechęcią. Później, już przy pracy, Mozaraf  pyta mnie wprost - To pedał? Tak?
Wzruszam ramionami - Nie wiem. Chyba.
- Widzieliście jego czarną brodę? - ekscytuje się Rick
- Mati jest taki …. eh …. - nie umie znaleźć określenia Elayah - kobiecy. Może nie jest pedziem, tylko takim właśnie niemęskim facetem - stara się bronić Matiego przed kolegami.
- Ale wszyscy wiedzą, że nie miał nigdy dziewczyny- Rick już postanowił, że Mati jest gejem.
Zastanawiają się po co Mati tu przyszedł i czy będzie znowu z nami pracował. Prości faceci, dla których istnieje tylko jeden wzorzec męskości, marszczą brwi, nie mogąc pojąć czego znowu szuka tu ten dziwny chłopak z Polski.
Surowe, angielskie przepisy zabraniają dyskryminacji m.in. ze względu na orientację seksualną. Skumulowaną frustrację chłopaki skierowują na siebie nawzajem, od gej-boyów wyzywając bezpiecznie tych bez wątpienia według nich hetero, bo żonatych.

Queer in a tram.


Inny Blondie siada któregoś dnia obok mnie w metrze. Typ (nomen omen) metro seksualny, myślę sobie, prześlizgując znudzonym spojrzeniem po młodym chłopaczku. Przesadnie dbający o siebie, albo hipster może. Taka nowa kategoria, o której czytałam niedawno w Zwierciadle. Szczuplutki, wymuskany, ubrany niby nonszalancko lecz wyszukanie. Odwracam prędko głowę, zatapiając się we własnym świecie. Całe pokolenie młodych kobiet musi się teraz zmierzyć z tymi wszystkimi typami (nie)męskimi. Dobrze, że już mnie to nie dotyczy, przebiega mi jeszcze przez mózg.  Nagle, podprogowo jakoś wyczuwam poruszenie. Patrzę, a tu Blondie wyciąga puderniczkę i zaczyna pudrować sobie twarz.  Robi to w sposób precyzyjny i jakoś tak zuchwale, wiedząc doskonale, że ściąga na siebie zdumione spojrzenia współpasażerów. Wzrok zatopiony w odbiciu lusterka i pac, pac puszkiem po policzkach, nosie, czole, podbródku. Warstwa po warstwie. Starannie. No nareszcie ktoś przełamał monotonię trasy, cieszę się i gapię na innych. Bo tak naprawdę dużo mniej interesuje mnie Blondie w tym swoim obnażającym akcie nakładania makijażu, a bardziej reakcja tłumu, z natury obojętnego; angielskiej niewzruszonej flegmy. Rozbawione, przelotne spojrzenia to wszystko na co można liczyć w kraju gdzie powściągliwość wobec niecodziennych zachowań jest cechą nadrzędną. Ale to nie koniec przedstawienia bo oto w akcie drugim dochodzi nowa postać. Czarny facet, który ewidentnie zdradza objawy choroby psychicznej wytacza się z tyłu wagonu i gada coś do ludzi pokazując przy tym na pacykującego się chłopaczka. No teraz to dopiero będą jaja - cieszę się jak dziecko wyrwane z nudnego trybu zdarzeń. Tymczasem Blondie jakby wyczuwając narastające zainteresowanie swoją osobą, chowa puder i wyciąga maskarę. Zaczyna tuszować rzęsy, tak samo zawzięcie jak wcześniej pokrywał pudrem twarz. Na nikogo nie patrząc wie, że znalazł się w centrum zainteresowania. Z uniesionym podbródkiem, przesadnie teatralnym gestem przeciąga maskarą po rzęsach, podczas gdy czarny zbliża się i każdemu, kto tylko na niego spojrzy oznajmia - Queer*, it`s a queer! Na tyle głośno, że robi się naprawdę wesoło. Ale chyba tylko mnie, bo inni nie reagują w ogóle lub też kwitują słowa Murzyna nikłym uśmiechem. Przypomina to scenę z jednej z baśni Andersena, gdy chłopiec obwieszcza tłumowi, że król jest nagi. Nikt nie chce konfrontacji, nikt nie wyjawia swoich myśli. Tu, w miejscu publicznym nikt nie ma poglądów, prócz psychicznego Murzyna, który szukając poparcia znajduje jedynie uprzejmą powściągliwość. Podchodzi do mnie. Jeszcze nie wie co to polska złośliwość.
- It`s a queer.- mówi do mnie wskazując oskarżycielsko na chłopaka.
Wbijam ponure spojrzenie w rozgorączkowane czarne oczy.
- So fuckin` what?
Pociąg dojeżdża do stacji The Hawthorns. Wysiadam.






*Queer - z ang. świr, dziwak albo pedał.